piątek, 29 lipca 2016

Pierwszy - "Jedna noc"

Cześć! 
Dzisiaj startuję z zapowiedzianą nowością. Przed Wami pierwszy rozdział mojego opowiadania, które zaczęłam pisać gdzieś na początku tego roku. Póki co nie szukam sławy i rozgłosu, ale mam nadzieję, że zyskam wiele rad i wskazówek. Miłe bedą pozytywne słowa, a przede wszystkim konstruktywna krytyka. Zawsze, odkąd pamiętam, pisałam wiersze, wierszyki, piosenki, opowiadania i marzyłam o zostaniu pisarką. Życzyła mi tego nawet moja polonistka w szóstej klasie szkoły podstawowej. I to było potwierdzeniem moich umiejętności. Niestety, im więcej przedmiotów i nauki przybywało, tym mniej czasu miałam na pisanie. Zdaję sobie sprawę z tego, że to co tworzę nie jest najwybitniejszym majstersztykiem, ale potraktuję tego bloga jak szufladę. I do niej będę pisać. Bo: 
"Jak zauważył Roger Zelazny, każdy może zostać powieściopisarzem – wystarczy, że najpierw napisze milion słów szajsu, żeby się nauczyć, jak pisać". - Charles Stross

Miłego czytania!


25 kwietnia, poniedziałek





Mrok w pokoju rozjaśniało wschodzące zza horyzontu słońce. Wstałam, lekko się chwiejąc by zasunąć żaluzje. Widok był piękny, ale nie chciałam żeby promienie słońca zbudziły Blankę – moją siedmiomiesięczną córcię, która przyszła na świat 28 października, 3 dni przed terminem. Kiedy po raz pierwszy trzymałam ją na rękach wiedziałam, że nic lepszego już mnie nie spotka i będę robić wszystko by była szczęśliwa, jak ja dzięki niej.
Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Blanka właśnie zasnęła i z uśmiechem na twarzy słuchałam jej spokojnego oddechu. Marzyłam o chociażby pięciu godzinach snu bez żadnej pobudki, bo od trzech dni spałam na raty. Blanka ząbkowała i najbardziej odczuwałyśmy to w nocy. I nawet, jeśli ona zasnęła na parę godzin, to ja nie mogłam. A gdy już mnie się udało, budził mnie jej płacz. Potrzebowałam maści dla niej, ale od godziny czekałam na odpowiedź od Karola – mojego męża od 15 miesięcy. 
Pobraliśmy się niedługo po tym, gdy dowiedziałam się, że jestem w pierwszym miesiącu ciąży. Nie planowaliśmy tego, ale za to szybko zaplanowaliśmy ślub cywilny. Może zrobiliśmy to zbyt pochopnie, ale uznaliśmy, że skoro dziecko w drodze to chyba najlepszy powód by zostać małżeństwem. Szybkie oświadczyny i stało się. Mimo, że znaliśmy się od roku, a parą byliśmy od ośmiu miesięcy. Nic nie sprawiło bym zastanawiała się nad powiedzeniem tak, ale gdyby oświadczył mi się dzisiaj nie wiem czy byłabym tak zdecydowana. A jeśli tak to tylko dla dobra dziecka, nie dla siebie. Dzisiaj on jest kimś innym niż piętnaście miesięcy temu. 
Wcisnęłam się w jasne dżinsy i włożyłam szarą bluzę na zamek z kapturem. Nalałam wody do dolnej części kawiarki, nasypałam dwie łyżki kawy i oparłam się o blat kuchenny. Miałam nadzieję, że postawi mnie na nogi. Czułam się i zapewne wyglądałam okropnie. Nie miałam czasu nawet spojrzeć w lustro, a może bardziej nie chciałam. Mimo wszystko nie traktowałam tego jak katastrofy. Wiedziałam, że z czasem opieka i wychowywanie dziecka będą mniej odczuwalne fizycznie, bo jeśli chodzi o psychikę, mogłabym przesunąć dla niej góry. 
Karol kończył pracę za półtorej godziny. Gdy kawa się zaparzyła wyszłam z filiżanką na dwór i przykucnęłam przy lekko otwartych drzwiach, jednocześnie nasłuchując czy Blanka się nie obudziła. Świeże powietrze podziałało na mnie jak dziesięć kaw, a świergot ptaków był jak muzyka relaksująca. Upiłam maleńkiego łyka i postawiłam filiżankę na schodku niżej. 
Wyjęłam telefon z kieszeni i połączyłam się z numerem męża. Abonent niedostępny. Pewnie nawet nie odczytał SMS-a, a wątpiłam by po powrocie do domu miał ochotę wracać na miasto do apteki. Przeklęłam pod nosem i po chwili usłyszałam nieznany mi, męski głos:
- Wszystko w porządku? 
Za niewielką furtką, na podwórku obok stał nasz nowy sąsiad, którego miałam przyjemność zobaczyć po raz pierwszy. Ubrany był w białą elegancką koszulę, z nonszalancko rozpiętym górnym guzikiem i ciemne, dżinsy. Na jego twarzy rysowało się zmęczenie, ale nie przeszkadzało to jego nieziemskiej urodzie. Czekoladowe włosy rozwiewał mu ciepły wiatr, a w stalowych oczach dostrzegłam zaciekawienie i coś w stylu troski. Dwudniowy, idealny zarost dodawał mu nonszalancji, a ja czułam się jakby patrzył na mnie najprzystojniejszy aktor Hollywood. 
- Tak – odparłam lekko zażenowana, bo nie wiedzieć, czemu zarumieniłam się. – W zasadzie to nie mogę się dodzwonić do męża. Jest w pracy, a pilnie potrzebuję maści na bolesne ząbkowanie dla córki - wzruszyłam bezradnie ramionami.
- Może mogę jakoś pomóc? Pojadę do apteki. Co trzeba?
Zaniemówiłam na chwilę, bo było to jednocześnie miłe i dziwne. Mogłam odmówić, ale naprawdę nie uwierzyłabym sobie mówiąc, że mój mąż wróci i ją kupi. Nowy sąsiad pewnie by uwierzył, ale ja straciłabym kilka godzin gdybym sama ruszyła na miasto, a musiałabym zabrać Blankę, bo przecież Karol musi się wyspać po pracy. Jakby kilkanaście minut było dla niego całym dniem.  Biedny, nie śpi w nocy. Ja za to wypoczywam na urlopie macierzyńskim i całymi dniami siedzę w domu opiekując się tylko dzieckiem. Tak to widział.
- Naprawdę? – zerknęłam na wyświetlacz telefonu, ale wciąż bez odzewu.
- Pewnie – uśmiechnął się lekko jednocześnie przypatrując mi się z zaciekawieniem.
Zapewne musiałam wyglądać ciekawie po tej nieprzespanej nocy, ale nie sądziłam, że mogę o tej porze spotkać kogoś na podwórku. Zresztą od jakiegoś czasu nie bardzo przejmowałam się tym czy mam makijaż na twarzy, czy oczy są zaczerwienione czy nie, po prostu nie miałam kiedy o tym myśleć. Choć akurat w tym momencie, żałowałam, że nie związałam conajmniej zmierzwionych włosów.
- Nie musisz jechać do pracy? – Spytałam, sądząc po porze i jego ubiorze.
- Wróciłem niedawno – teraz gdy to usłyszałam, dostrzegłam też senność w jego oczach.
- Więc na pewno jesteś zmęczony.
- To tylko chwila, w  drodze do pracy zawsze mijam aptekę czynną 24 godziny, nie zajmie mi to dużo czasu, a naprawdę chcę pomóc. Więc co mam kupić?
Podałam mu nazwę żelu zastanawiając się czy właśnie przed chwilą nie zasnęłam, a to wszystko to sen. Mogłoby się to wydawać dziwne, ale ostatnimi czasy moje życie było tak ubogie w jakiekolwiek zdarzenia i nowych ludzi, że cokolwiek się wydarzyło, nawet błahostka, o której nie pamięta się na koniec dnia, to dla mnie było to sensacją.
- A tak poza tym, to jestem Adam.
- Luiza, miło mi.
- Zaraz będę.
Wymieniliśmy się uśmiechami i nim się obejrzałam wsiadł w swoje czarne BMW, po czym odjechał. Na palcach podreptałam do sypialni i zajrzałam do łóżeczka, ale na szczęście Blanka spała spokojnie. Wróciłam na dwór z pieniędzmi za żel, czekając na pomocnego sąsiada. 
Wprowadził się tutaj zaledwie tydzień temu. Widziałam tylko vana od przeprowadzek i kilku mężczyzn wnoszących pudła do identycznie maleńkiego jak nasz, domku parterowego niczym amerykański bungalow. Do dzisiaj nie wiedziałam, kim są nasi nowi sąsiedzi. Choć nie wydawało mi się, by mieszkał z nim ktoś jeszcze. Dom był zbyt cichy. I nawet przez chwilę zastanawiałam się czy nie wprowadzili się tutaj ludzie bez głosu. Żadnych rozmów, śmiechów, szczekania psa, ani uciążliwego kota na parapecie, tylko dźwięk zamykanych drzwi samochodu. Rzeczywiście słyszałam je też przed czwartą, gdy wrócił z pracy. Ciekawiło mnie, czym się zajmował. Gdyby oceniać po wyglądzie, pewnie był modelem albo aktorem. Z drugiej strony gdyby pracował w tych branżach nie wprowadziłby się na spokojne, zwyczajne osiedle małego miasta. Do domu starszego niż on sam bez widoku na morze albo coś równie wyjątkowego. 
Jednak znając moje tendencje do idealizowania ludzi, wyobrażenie, że zamieszkał obok mnie ktoś niezwykły, nie były prawdziwe. To moja kolejna bajka, byleby coś działo się w tej okolicy, w której z każdym dniem czułam się coraz bardziej zamknięta.
Szczęśliwa i jednocześnie zaniepokojona. Nie tak wyobrażałam sobie życie po urodzeniu dziecka. I nie chodzi mi o nieprzespane noce, o płacz budzący mnie ze snu, o stres, nowe obowiązki. Lecz o to jak zmieniły się moje relacje z mężem. Jak szybko się od siebie oddaliliśmy, jak mało czasu sobie poświęcaliśmy, o jego chłód, obojętność i brak czułości, troski i zainteresowania.
Gdy nowy sąsiad wysiadł z samochodu i ruszył w moim kierunku miałam ochotę zaprosić go na kawę. Miał w oczach tyle dobra i ciepła, że odpędzenie tej myśli było naprawdę ciężkie. Jednak pomyślałam, że może to zbyt wcześnie, a poza tym Karol powinien być w domu za godzinę. Nie chciałam scen. Podziękowałam tylko i wręczyłam pieniądze.
- To drobiazg - machnął dłonią i zrobił kilka kroków, po czym odwrócił się. - Być może kiedyś i ja będę potrzebował pomocy.
- W porządku - zgodziłam się z niechęcią. - Ale jeśli nie nastąpi to w ciągu tygodnia, zapraszam na kawę.
Uśmiechnął się przytakując.
- Ok, w takim razie do widzenia. 
Gdy zniknął za drzwiami swojego domu poczułam lekki niedosyt. Sądziłam, że trochę porozmawiamy. Dowiem się o nim czegoś, a jednocześnie zaspokoję potrzebę przebywania w towarzystwie nowych ludzi. Choć w sumie czego mogłam oczekiwać, był po pracy i mimo swojej uprzejmości, napewno marzył o położeniu się do łóżka. 
Naprawdę zaczynałam czuć się jak odludek. Byłam skazana tylko na męża, nawet moja matka jakby mniej mnie odwiedzała. Gdy byłam w ciąży przychodziła niemal codziennie przed albo po pracy, tak, że czasem miałam jej dosyć. Teraz, gdy bardziej potrzebowałam jej pomocy, nie było jej tak często jakbym chciała. A moja najlepsza przyjaciółka była ostatnio zbyt zajęta przygotowaniami do ślubu i chyba nie mogłam mieć jej za złe, że ma dla mnie mniej czasu. 
Cieszyłam się z każdej sekundy spędzonej z córką jednak potrzebowałam od czasu usłyszeć:  jesteś dzielna, jesteś dobrą matką, jestem z ciebie dumny. 

wtorek, 5 lipca 2016

7. Ups... Back again.

Tak, wiem... Jestem w grupie tych wkurzających blogerek, które pojawiają się i znikają, a na swoim blogu mają milion wpisów o tytule "Wracam" itp. itd. Tych, co za coś się biorą, a nie zamierzają kontynuować. No cóż, pisanie recenzji to jednak nie moja bajka, zdecydowanie wolę je tylko czytać, albo kiedyś pisać. Jednak jeśli czegoś nie spróbujemy, to nie będziemy wiedzieć czy warto, czy lubimy, czy to dla nas. 
Tak więc znowu wracam. 
Chyba znowu będzie tu monotematycznie, ale myślę, że najczęściej i głównie, tematyka będzie podobna. 
Szykuję niemałą nowość. Mam nadzieję, że się spodoba, bo tego jeszcze nie było, mimo że wspomniałam o tym w pierwszym wpisie.

See you soon! 😗😊