niedziela, 28 sierpnia 2016

Piąty - "Jedna Noc"

1 maja, niedziela



Poczułam się dziwnie gdy obudziłam się o świcie i usłyszałam tylko oddech Karola. To zaledwie dwanaście godzin, a ja już tęskniłam za córką. Wygramoliłam się z łóżka czując, że w buzi mam Saharę po wczorajszym winie, ale nim mi się to udało, Karol złapał mnie za rękę.
- Hej, masz okazję pospać dłużej. Dokąd idziesz?
- Po wodę – szepnęłam i po chwili byłam z powrotem w łóżku. 
Wtuliłam się w jego ramię starając się znowu zasnąć. I gdy przypomniałam sobie jak wyglądała nasza wczorajsza kolacja i reszta wieczoru mogłam stwierdzić, że coś się poprawiło. Coś, ale nie wszystko. Miałam wrażenie, że coś nie grało, czegoś brakowało. Nawet teraz, gdy przez sen cmoknął mnie w szyję. Wieczorem mój żołądek wielokrotnie wykonywał salta pod wpływem jego spojrzeń i zmysłowego dotyku. Momentami czułam się jak nastolatka, zauroczona nowo poznanym chłopakiem. Nowo poznanym, odkrytym, a jednak obcym.
Chciałam zasnąć, żeby nie myśleć. 
Za parę godzin zaczynamy nowy dzień. Odbierzemy Blankę i jedziemy nad jezioro lub na piknik majowy. Jak normalna rodzina. 
Nie chciałam niczego popsuć nadmiarem myśli, które jak szalone kłębiły się w mojej głowie. 



Wysiadłam z samochodu czując jak trzęsą mi się ręce. Nie prowadziłam odkąd zdałam prawo jazdy w wieku dwudziestu lat. A więc od czterech lat. 
Okazało się, że dwa piwa, które Karol wypił na pikniku pod słońcem działały jak gdyby wypił ich dwukrotnie więcej. Musiałam wsiąść za kółko, co było chyba tak samo niebezpieczne jak po alkoholu. Na samą myśl, że z tyłu siedzi niewinna Blanka i mój podchmielony mąż, stresowałam się jeszcze bardziej. Mimo, że od domu dzieliło nas jakieś 20 kilometrów.
Jednak dojechaliśmy. 
Karol zatoczył się i zniknął za drzwiami. Najpierw zaniosłam Blankę do domu, a potem wyjęłam koc i stary kosz wiklinowy z bagażnika, w którym babcia kiedyś nosiła zakupy. Byłam zła, bo dzisiejszy dzień w niczym nie przypominał wczorajszego. Karol nie karmił mnie truskawkami, które zresztą były bez smaku, a ja popijałam je oranżadą, a nie słodkim winem. Za to on delektował się smakiem piwa i słońca, prawie w ogóle nic nie mówiąc. Kilka razy musnął mnie dłonią po policzku, co owszem, było miłe, ale liczyłam na więcej. 
Teraz leżał na kanapie w salonie szukając czegoś sensownego w telewizji, decydując się ostatecznie na kreskówki w Disney Junior. Po chwili zasnął  od czasu do czasu pochrapując. Czułam do niego tylko i wyłącznie pogardę. Tak łatwo potrafił zatrzeć to, co dobre.  
Przygotowałam dla małej mleko i patrzyłam jak siłowała się ze mną by utrzymać butelkę sama, jednak wciąż kierowała ją w dół, po czym wybuchała płaczem, bo mleko nie dostawało się do buzi.
Kiedy zorientowała się jak trzeba roześmiała się słodko. Karol zbudził się na ten dźwięk, patrząc z naprzeciwka na postęp małej.
- Zdolniacha – oznajmił wstając powoli z sofy.
Usiadł obok nas, ale zapach piwa był tak odrażający, że gdy wymieszał się z zapachem mleka wywołał u mnie odruch wymiotny. 
Wstał unosząc ręce do góry i wrócił na kanapę. 
- Nie wypiłem dużo.
- Sporo. Rzucając mnie na głęboką wodę i zmuszając do prowadzenia samochodu. Wiesz, że dawno nie prowadziłam, a już tym bardziej z Blanką.
- Przecież nic się nie stało – odparł oburzony – Dałaś radę!
Zaklasnął w dłonie, ale było w tym więcej ironii niż podziwu. 
- Chyba powinnaś być z siebie dumna, zamiast mieć pretensje.
- Może i tak – szepnęłam patrząc jak Karol znika w łazience, a potem wsłuchując się w szum wody pod prysznicem. Na chwilę zatrzymał się czas, a mnie przebiegły w głowie ostatnie dni. Nie było dobrze, ale dzisiaj to ja niepotrzebnie zapoczątkowałam spięcie. W dodatku zepchnęłam wszystko na wejście za kółko. 
Karol miał rację. Zepsułam nasz wolny wieczór.  Chyba przestałam już dostrzegać to co dobre. Nie mogłam powiedzieć, że się nie starałam, ale może nie robiłam tego wystarczająco dobrze. Westchnęłam głośno, po czym spojrzałam na stary zegar wiszący nad hebanową komodą. Zbliżała się dwudziesta, Blanka stawała się już markotna, a to znaczyło, że dzień na dworze ją zmęczył i szybko zaśnie. 
Czułam, że napięcie pomiędzy nami wraca. I to z mojej winy. Zmarnowałam nasz wieczór. Miałam tylko nadzieję, że gdy położę się w łóżku obok Karola, złe odejdzie. A jutro obudzimy się w tak samo dobrym nastroju jak dzisiaj. 

4 komentarze: